Lozannie przyniosło
Odwołanie do Trybunału Olimpijskiego w Lozannie przyniosło efekt. Z dwóch lat skrócono dyskwalifikację do sześciu miesięcy.
Wtedy "Gazeta Wyborcza" napisała w swoim olimpijskim alfabecie:
W 2006 roku w Turynie Justyna Kowalczyk zdobyła pierwszy olimpijski medal w biegach narciarskich dla Polski.
Choć sam trener czasem powie (ale z humorem): - Bywa, że mam ochotę rzucić wszystko w diabły. Bo to ciężka baba. Najgorzej, jak wtrąca się w nie swoje sprawy.
Ale tak naprawdę ma dla niej morze szacunku.
"W jak Wierietielny. Niesamowity facet, twardy Białorusin o gołębim sercu i fińskiej surowości. Za Justyną wskoczyłby w ogień. Sam wszystko przygotowuje, dba, opiekuje, dobiera, walczy. - Traktuje Justynę jak córkę - mówi o nim doktor Śmigielski. To dzięki Wierietielnemu Kowalczyk ma medal."
Na mistrzostwach świata w Libercu, gdzie Justyna Kowalczyk zdobyła dwa tytuły mistrzyni świata, trener powiedział: - Kiedy w 1995 roku zdobyliśmy z Tomkiem Sikorą złoty medal MŚ w biatlonie, kwadrans po biegu wiedziałem, że to początek końca. Z Justysią takich obaw nie mam. To początek dobrego początku.